W dniach 14-17 grudnia 2020 r. na terenie uczelni PWSZ w Gnieźnie odbył się kurs udzielania pierwszej pomocy medycznej w warunkach taktycznych (Kurs USA NAEMT TCCC – AC) (Tactical Combat Casualty Care – TC3). W szkoleniu uczestniczyli studenci kierunku Analityka Bezpieczeństwa PWSZ Gniezno wraz ze swoim opiekunem kierunku dr. Krzysztofem Danielewiczem, a także członkinią kadry uniwersyteckiej PWSZ Gniezno Adrianną Rokosik. Szkolenie charakteryzowało się: wysoką intensywnością, dzięki której kursanci mogli poznać techniki edukacyjne używane w elitarnych uczelniach personelu medycznego sił specjalnych na świecie; obecnością doświadczonego i wykwalifikowanego personelu – uczestniczyli w nim operatorzy/medycy polskich sił specjalnych JWK z Lublińca – posiadający uprawnienia instruktorskie TCCC USA – NAEMT; używaniem w czasie ćwiczeń najnowszego sprzętu w liczbie pozwalającej każdemu z uczestników zmaksymalizować czas spędzony na praktycznym wykonywaniu czynności ratunkowych (sztuczna krew, sztuczne rany postrzałowe, opaski uciskowe itp.), ale co ważniejsze – najwyższym poziomem profesjonalizmu w przekazywaniu wiedzy nie tylko teoretycznej, lecz przede wszystkim praktycznej.
Kurs TC3 to trwające trzy dni (czwartego przeprowadzano egzaminy) 30-godzinne bardzo intensywne szkolenie z zakresu udzielania pierwszej pomocy medycznej w warunkach taktycznych. Utworzony został z myślą o osobach, które decydują się na wyjazd w rejony prowadzenia działań wojennych czy też miejsca szczególnie narażone na ataki terrorystyczne. Jednak wiedza przekazywana w czasie tego szkolenia jest na tyle uniwersalna, że może przydać się nie tylko osobom wybierającym się do miejsc dotkniętych konfliktem zbrojnym. Po zakończeniu warsztatów kursanci, którzy pozytywnie zdadzą egzaminy, oprócz dyplomu i uniwersalnej naszywki WIR SOF MED otrzymują dodatkowo certyfikat amerykańskiego NAEMT, rozpoznawalny we wszystkich państwach NATO. Program kursu TC3 jest oparty na doświadczeniach zbieranych w trakcie trwania ostatnich konfliktów zbrojnych, głównie w Afganistanie i Iraku, i obejmuje postępowanie z pacjentem urazowym na polu walki według najnowszych wytycznych. Zawiera w sobie takie zagadnienia, jak:
- Historia TCCC, „Zabójcy pola walki”, poziomy pomocy.
- Działania w strefach CUF, TFC, TACEVAC, protokół M.A.R.C.H.
- Tamowanie masywnych krwotoków z kończyn z wykorzystaniem opasek uciskowych.
- Junctional hemorrhage – „wound packing” z użyciem opatrunków hemostatycznych.
- Drogi oddechowe i metody ich udrażniania, patofizjologia oddechu, odma prężna, „burping”, krążenie, wstrząs hipowolemiczny, zapobieganie hipotermii, urazy głowy.
- Wezwanie środków ewakuacji medycznej „9-line medevac request /MIST”.
- Dokumentacja, przygotowanie do ewakuacji.
- Monitorowanie pacjenta z wykorzystaniem „pętli reoceny” i przekazanie pacjenta.
Zajęcia prowadzili:
Mł. chor. Krzysztof Pluta „Wir” – pierwszy w Polsce absolwent kursu Special Operations Combat Medic (SOCM), elitarnej szkoły JSOMTC dla medyków sił specjalnych USA w Fort Bragg oraz kursu dla medyków piechoty armii USA 68W Combat Medic w Fort Sam Huston, operator z ponad 15-letnim doświadczeniem w zespole bojowym Jednostki Wojskowej Komandosów. „Wir” spędził ponad 40 miesięcy jako operator-medyk zespołu bojowego w rejonach objętych konfliktami zbrojnymi, uznanych za strefę działań wojennych, należał też do personelu śmigłowców MEDEVAC. Ten czas przekłada się na ogromną praktykę oraz doświadczenie w udzielaniu pomocy na polu walki. W ramach zajęć MA (military assistance) zajmował się również szkoleniem medyków sił specjalnych armii polskiej, irackiej, afgańskiej oraz USA. W uznaniu zasług został odznaczony m.in. Orderem Krzyża Wojskowego oraz „Buzdyganem” (wojskowy „Oscar”, przyznawany przez miesięcznik „Polska Zbrojna”).
Chor. rez. Łukasz Sikora „Sikor” – kawaler Orderu Krzyża Wojskowego, były operator Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu, gdzie spędził prawie 17 lat. „Sikor” jest drugim żołnierzem w historii polskich wojsk specjalnych, który ukończył zaawansowane szkolenie medyków sił specjalnych „Special Operations Combat Medic” w U.S. Army John F. Kennedy Special Warfare Center and School, JSOMTC, Fort Bragg, USA. Jako pierwszy żołnierz polskich wojsk specjalnych brał czynny udział w tworzeniu i prowadzeniu pilotażowej edycji kursu „NATO Special Operations Combat Medic”, który jest obecnie standardem wyszkolenia medyków sił specjalnych koalicji NATO. Swoje doświadczenie zdobywał podczas licznych misji bojowych na terenie Iraku i Afganistanu, gdzie m.in. udzielał pomocy medycznej w warunkach polowych, w środowisku szpitalnym, oraz w trakcie wielu ćwiczeń krajowych i zagranicznych, gdzie nadzorował i zarządzał polową działalnością medyczną w konwencjonalnym i niekonwencjonalnym środowisku wojennym. W trakcie jednej z operacji, której był uczestnikiem, został dwukrotnie ranny, co okazało się momentem przełomowym w jego karierze wojskowej. Jest licencjonowanym ratownikiem medycznym. Za swoje wybitne czyny na polu walki został odznaczony w 2006 roku Orderem Krzyża Wojskowego. Przez 10 lat pełnił funkcję honorowego członka Kapituły Orderu Krzyża Wojskowego. Ponadto jest laureatem „Buzdygana”, prestiżowej nagrody miesięcznika „Polska Zbrojna”, którą otrzymał za swoją działalność związaną z rozwojem medycyny pola walki w kraju i na świecie.
Marta Mazur – magister inżynier zootechniki Uniwersytetu Rolniczego im. Hugona Kołłątaja w Krakowie. Asystentka lekarza weterynarii z 10-cioletnim stażem w lecznicy weterynaryjnej „Pańska Góra” w Jaworznie. Twórca kursu udzielania pomocy psom „K9 TCCC/TECC” w WSMC. Od 2005 roku instruktor Związku Harcerstwa Polskiego, aktualnie w stopniu harcmistrzyni. Przewodnicząca Komisji Stopni Instruktorskich Hufca ZHP Jaworzno. Certyfikowany instruktor NAEMT TCCC oraz TECC. Instruktor w Wir Sof Med Center od 2017 roku.
Przebieg szkolenia
Dzień I
Kurs rozpoczął się w poniedziałek 14 grudnia 2020 roku, punktualnie o godzinie 9.00 w jednym z budynków kampusu. Każdy z kursantów przez zajęciem swojego miejsca został poproszony o wypełnienie ankiety dotyczącej COVID-19. Następnie Krzysztof Pluta przedstawił siebie, pozostałych prowadzących i wyjaśnił cele kursu oraz metody postępowania/prowadzenia zajęć. Po autoprezentacji każdego gościa rozpoczęła się część teoretyczna. Kursanci zostali zapoznani z podstawowymi pojęciami związanymi z metodyką postępowania w warunkach taktycznych, obejmującymi pierwsze podpunkty zagadnień kursu TC3. Po części teoretycznej przyszedł czas na praktyczną część szkolenia. Na początku zostały utworzone trzy grupy z trojgiem opiekunów. Cechą charakterystyczną kursu jest używanie przez instruktorów najnowszego oryginalnego sprzętu. Było to widoczne w czasie pierwszego ćwiczenia praktycznego, w którym kursanci uczyli się tzw. wound packingu na sztucznej ranie postrzałowej, z której wyciekała substancja imitująca krew. Następnie praktykowano umiejętność używania na sobie dwóch rodzajów opasek uciskowych w umownych warunkach strefy czerwonej. Prowadzący, sprawdzając poprawność wykonanego ćwiczenia, mierzyli puls na kończynie z opaską. U każdej osoby powinien być on niewyczuwalny. Oznaczało to, że opaska została założona prawidłowo. Grupy kolejno po zakończeniu swojego rodzaju ćwiczeń przechodziły „pod opiekę” innego instruktora. Dwie z trzech praktykowały zakładanie opasek, trzecia zaś ćwiczyła rodzaje bandażowania w miejscach, gdzie „wound packingu” nie stosujemy – są to m.in. pachwina czy szyja. Po zakończeniu części praktycznej dobiegł końca pierwszy dzień kursu.
Dzień II
Drugi dzień zajęć, podobnie do poprzedniego, rozpoczął się wstępną procedurą wypełnienia ankiety. Godzina, na którą mieli się stawić wszyscy kursanci, nie uległa zmianie. O 9.00 wyznaczony został czas na powtórkę wiedzy zdobytej dnia poprzedniego i prowadzący zawiesili na tablicy 10 pytań. Czas operacyjny szybkiej kartkówki? Dokładnie 20 minut. Przed rozpoczęciem przewodniczący wyjaśnili, co dzieje się w przypadku „oblania” testu. Schemat był prosty. Za niezaliczony „mały egzamin” w dniu następnym otrzymywało się dodatkowe trzy pytania na kolejnym teście. Po upływie określonego czasu zebrano kartki, a kursanci zostali poproszeni o opuszczenie pomieszczenia na czas sprawdzenia (około 15 minut). Kiedy wszyscy ponownie zajęli swoje miejsca, instruktorzy, chodząc po sali i głośno wywołując po imieniu i nazwisku, podawali informacje o liczbie punktów i czy praca została zaliczona.
Po „gorszej” części przyszedł czas na „przyjemniejszą”, czyli teorię. Drugiego dnia studenci dowiedzieli się o roli płuc, mechanizmie oddychania, a także o potencjalnych urazach najczęściej występujących w warunkach taktycznych – m.in. o odmie prężnej – i sposobie zajęcia się pacjentem, u którego stwierdziliśmy dany uraz. Przybliżony został również schemat postępowania, określany mianem „pętli reoceny”, a także pokazano rodzaje opatrunków używanych w czasie zajmowania się poszkodowanym tego rodzaju. W dalszej części kursu instruktor „Wir” przedstawił kursantom pokrótce rolę krwi w organizmie, a następnie przeszedł do omawiania bardziej złożonego zagadnienia, czyli wstrząsu hipowolemicznego. Starał się dokładnie w sposób słowny i graficzny (imitacja człowieka schodzącego ze stromego zbocza/klifu) przedstawić zachodzące zmiany w ciele człowieka podczas przechodzenia poszczególnych faz wstrząsu (na wstępie wyróżnione zostały cztery fazy). W czasie omawiania wyżej wymienionego zagadnienia podawane były różne terminy, które na bieżąco definiowano, m.in. koagulopatia czy triada śmierci.
Następnie przyszła pora na praktykę. Kursanci, tak jak w dniu poprzednim, zostali podzieleni na grupy i przydzieleni do swojego opiekuna. Jedna grupa ćwiczyła na fantomie zakładanie rurki nosowo-gardłowej, wraz ze stosowaniem manewru czoło-żuchwa, druga – technikę wyczuwania pulsu u siebie nawzajem, trzecia natomiast wdrażała w życie zagadnienia omawiane w czasie zajęć dotyczące medycyny pola walki. Tymi ćwiczeniami zakończył się drugi dzień szkolenia.
Dzień III
Trzeci dzień szkolenia niezmiennie do dni poprzednich rozpoczął się procedurą wypełnienia ankiety COVID-owej i miniegzaminem. W części wykładowej tego dnia omówione zostały zagadnienia: hipotermia, drogi utraty ciepła, urazy głowy, leki – protokół Paws, a także linie meldunku ewakuacji. Ten ostatni wbrew pozorom okazał się niezwykle ważny w czasie późniejszych ćwiczeń, a także egzaminu praktycznego. Po teorii, jak co dzień, przyszła pora na ćwiczenia. Jednakże przed nimi instruktorzy pokazali kursantom, jak będzie wyglądał ich egzamin praktyczny. Odegrali scenkę, imitującą prawdziwe zdarzenie w sytuacji taktycznej, jednocześnie zwracając uwagę na poszczególne czynności. Dzięki wyrażeniu przez prowadzących zgody można było ją nagrywać, aby w razie potrzeby obejrzeć ponownie. Następnie studenci starali się powtórzyć całą sytuację krok po kroku – tyle razy, ile każdy potrzebował. Przed rozpoczęciem działań kursant odgrywający rolę medyka musiał zapoznać się z umowną sytuacją taktyczną, którą następnie „opowiadał” swojemu „dowódcy”. Do pomocy miał tzw. hadża, czyli pomocnika, wykonującego komendy medyka. W czasie ćwiczeń kursanci „grający” poszkodowanych posiadali na sobie sztuczne rany wraz ze sztuczną krwią. Po zakończeniu części praktycznej nadszedł koniec trzeciego dnia kursu.
Dzień IV
W ostatni dzień szkolenia odbyły się egzaminy z całości wiedzy zdobytej w czasie kursu. Przeprowadzono trzy testy: dwa teoretyczne i jeden praktyczny. Pierwszy był tak naprawdę kartkówką, wyglądającą podobnie, jak w dniach poprzednich. Procedury postępowania również nie uległy zmianie, poza wymiarem czasowym – przedłużono go o 5 minut. Po zakończeniu wstępnego testu i ogłoszeniu wyników osoby, którym nie udało się zdać, zostały poproszone o opuszczenie pomieszczenia, a reszta podchodziła do egzaminu numer 2. Ten znacząco różnił się od pozostałych swoją formą: na kartce znajdowały się wydrukowane pytania wielokrotnego wyboru. Próg zaliczenia wynosił 80%. Dzięki uzyskaniu odpowiedniej liczby punktów kursant otrzymywał „przepustkę” na egzamin praktyczny. Przebiegał on w identycznej formie jak instruktaż pokazany dnia poprzedniego. Zdający musiał wpierw zapoznać się z sytuacją taktyczną, zdać relację egzaminatorowi, a następnie, wchodząc do pomieszczenia, zastawał „kompana broni” z określonymi ranami postrzałowymi, które sam musiał sam zidentyfikować i odpowiednio opatrzeć. Do pomocy miał swojego hadża. Po zakończeniu egzaminu zdający wraz z egzaminatorem udawali się na rozmowę prywatną, aby kursant mógł poznać wynik swojego egzaminu. Na zakończenie sesji egzaminacyjnej osobom, które ukończyły kurs z wynikiem pozytywnym, tzn. zdały wszystkie trzy egzaminy, wręczono dyplom ukończeniu szkolenia, kartkę z egzaminu i unikalną naszywką WIR SOF MED. Pozostali otrzymali zaświadczenie o ukończeniu kursu. Na zakończenie dnia studenci zrobili zdjęcia wraz z opiekunami.
Osobista opinia
Osobiście, jako student Analityki Bezpieczeństwa i osoba, która ukończyła kurs z wynikiem pozytywnym, uważam, że jest on bardzo wartościowy i niezwykle przydatny. Pomimo swojego wiodącego przeznaczenia – czyli m.in. dla osób planujących wyjazd do miejsca, w którym mogą wystąpić warunki taktyczne/wojenne – instruktorzy przekazują na tyle uniwersalną wiedzę, że kurs ten jest jak najbardziej wskazany dla każdego. Dzięki takim nabytym umiejętnościom w razie wystąpienia ciężkiej sytuacji życiowej, chociażby zwykłego wypadku drogowego, osoba przeszkolona jest w stanie udzielić profesjonalnej pierwszej pomocy. Szkolenie to nie należy do prostych. Przez trzy dni po osiem godzin trzeba było być bardzo skupionym i skoncentrowanym w celu przyswojenia nowych wiadomości. Wszystko po to, aby wieczorna nauka nie była zwyczajnym uczeniem się na pamięć, lecz zrozumieniem i utrwaleniem tego, z czym mieliśmy do czynienia przez cały dzień. Jednakże, pomimo intensywności kursu, można ukończyć go z wynikiem pozytywnym, czego jestem przykładem – dwa dni z rzędu nie zdawałem wstępnych testów, aby ostatniego dnia na 16 pkt (zgodnie ze słynnym schematem w dniu ostatnim miałem 16 pytań na kartkówce – 10 pytań plus 6 dodatkowych) zdobyć aż 14,5 pkt, kończąc test 5 minut przed czasem. Bardzo się cieszę, że mogłem uczestniczyć w tych warsztatach. Nie żałuję poświęconych trzech dni na pozyskanie tak wartościowej wiedzy. Wierzę, że dzięki niej w razie potrzeby będę mógł udzielić poszkodowanemu profesjonalnej pomocy.
Opinie studentów kierunku Analityka Bezpieczeństwa PWSZ Gniezno
Niewątpliwie kurs pierwszej pomocy znacznie różnił się od innych tego rodzaju. Został przeprowadzony w sposób intensywny, rzetelny. Po ukończeniu szkolenia, głównie skupiającego się na warunkach, w których występuje niebezpieczeństwo, jakie może spotkać człowieka w strefie o zwiększonym ryzyku zagrożenia, w strefie walki, nie ma wątpliwości, że uczestnik powinien sobie poradzić w każdej sytuacji, nawet w miejscach, gdzie takowe ryzyko nie istnieje. Nie można również zarzucić braku profesjonalnego sprzętu, który na co dzień był dostępny dla wszystkich: sztuczna krew, model imitacji krwotoku z naczyń krwionośnych, opaski uciskowe różnego typu itp. Sposób przekazywania wiedzy był bardzo praktyczny. Każdy mógł sprawdzić swoich sił na poszkodowanych ubranych w mundury wojskowe, z ukrytymi „krwawiącymi” ranami, ale nie tylko. Jednocześnie była okazja bycia hadżem (cały sprzęt, nosze itd. również, niezwłocznie udostępnione do ćwiczeń!) lub poszkodowanym. Jeśli tylko ktoś wykazywał chęci i zaangażowanie, można było zdobyć olbrzymią wiedzę, czując, że się przebywa w zupełnie innej rzeczywistości. Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa im. Hipolita Cegielskiego dała nietuzinkową możliwość zdobycia nowych, cennych i przydatnych umiejętności, na które nie każdy jest w stanie sobie pozwolić.
– studentka Analityki Bezpieczeństwa
Kurs „TCCC” dotyczący pierwszej pomocy w taktycznych warunkach walki jest bardzo pożyteczny. Każdy z nas może się kiedyś znaleźć w sytuacji zagrożenia życia spowodowanego na przykład zamachem terrorystycznym, dlatego umiejętność udzielenia sobie albo innym pomocy w takich warunkach jest bardzo ważna. Kurs był bardzo wymagający. Dowiedzieliśmy się, jak funkcjonuje nasz organizm, aby później móc wykorzystać wiedzę w praktyce. Byliśmy ucharakteryzowani i przebrani, co sprawiło, że w momencie udzielania pomocy moim kolegom odniosłam wrażenie, że wszystko jest realne, że naprawdę potrzebują pomocy i muszę ich uratować. Dzięki wiedzy przekazanej przez żołnierzy z doświadczeniem na polu walki i ukończonym kursie wiem na przykład, co zrobić, gdy moja kończyna zostanie amputowana w wypadku. Potrafię spowolnić przebieg bądź zapobiec pojawieniu się odmy płucnej. Wiem, jak opatrzeć rany, z których każda może wymagać innego rodzaju opatrunku. Bardzo stresujący i wymagający skupienia egzamin był zwieńczeniem zdobytej wiedzy i umiejętności. Kurs był przeprowadzony profesjonalnie i tylko wysokie zaangażowanie, systematyczna nauka i ćwiczenia praktyczne mogły zagwarantować pozytywny wynik egzaminu końcowego.
– Maria Nowakowska
Kurs medyczny przeprowadzony przez instruktorów Martę Mazur oraz Krzysztofa Plutę i Łukasza Sikora, znanych szerzej pod pseudonimami „Wir” i „Sikor”, był naprawdę ciekawym doświadczeniem. Szkolenie wyraźnie różniło się od większości kursów, na których praktykant płaci za to, by zdać. Można powiedzieć, że nie było „miękkiej gry”, w końcu ledwie ponad połowa grupy zdała test praktyczny z wynikiem pozytywnym lub się do niego w ogóle zakwalifikowała. Bardzo cieszyłem się z tego, że mogłem sprawdzić swoją umiejętność szybkiego zapamiętywania i wyłapywania najważniejszych informacji. Należy zdecydowanie podkreślić, że instruktorzy wywierali na nas presję, próbując w ten sposób odwzorować warunki psychofizyczne pola walki. W trakcie nauki mieliśmy do dyspozycji wiele rekwizytów, sztuczną krew, prawdziwe opaski uciskowe, bandaże, opatrunki okluzyjne w ilościach hurtowych. Każdy mógł mylić się, popełniać błędy, próbować do skutku. Bardzo się cieszę, że mogłem wziąć udział w tym wydarzeniu i odebrać naszywkę firmy, świadczącą o tym, że przeszedłem próbę charakteru i wiedzy. Uważam, że nauczyłem się naprawdę wiele i spojrzałem na udzielanie pomocy medycznej poszkodowanym znacznie pewniej.
– D. Wawrzyniak
Według mnie kurs był bardzo pomocny. Pomimo że dotyczył on medycyny pola walki, to ogrom wiedzy zdobytej podczas tych czterech dni może pomóc w wielu nagłych sytuacjach dnia codziennego, np. będąc świadkiem wypadku samochodowego. Osobiście polecam każdemu wziąć udział w takim kursie i bez wahania skorzystałbym z niego jeszcze raz.
– Maciej Ścibor